Mass Effect @ PRGK

21/07/2009 By: MrMisio Kategoria: pl.rec.gry.komputerowe

Opinia znaleziona na pl.rec.gry.komputerowe - cytuję w całości, bez zmian czy korekt:

Tak, wiem, refleks nie ten, no ale dopiero ostatnio miałem dość cierpliwości, żeby się wziąć. Rok temu zacząłem, pograłem 10 minut, stwierdziłem, że to kolejna nuda od Bioware i zająłem się życiem. Ostatnio, na wieści o dwójce, postanowiłem się przyjrzeć.

Może zacznę od najważniejszej rzeczy: ta gra w końcu ma dialogi.  Naprawdę, w grach Bioware najbardziej irytowały mnie durne rozmowy, bez ładu i składu, naiwne, pretensjonalne i pozbawione poczucia humoru. Tu zrobiło się mocno filmowo, dialogi są ciekawe, z ikrą, a przy tym większość całkiem nieźle zagrana. Słuchało mi się z przyjemnością.

System wypowiedzi - też duży postęp. W końcu nie mamy podziału na: neutralny, dobry, zły. To “dobro” i “zło” zostało mocno zrelatywizowane. Raczej spróbowano wprowadzić pewne grupy przeciwstawnych cech: porywczość-spokój, zaangażowanie-dystans, bunt-konformizm i tak dalej. Niekoniecznie “niebieska” opcja jest “lepsza” od “czerwonej” w sensie moralnym. Cholernie temu daleko od wyboru z typowej gry Bioware: a) “Cieszę się, że Ci pomogłem i nie chcę żadnej zapłaty” b) “Coś tam, coś tam, cześć” c) “A teraz Cię zabiję i zbeszczeszczę Twoje zwłoki” W ogóle - wprowadzenie charakterystyki ze znacznikami Paragon i Renegade - bardzo to różne od typowego miernika Dobra i Zła postaci. Można to bardziej podpasować pod chaotyczność i praworządność, ale w sumie też nie, bo to  jest raczej zdolność do różnorodnych zachowań w różnych sytuacjach - cechy nie znoszą się nawzajem. Fajne. O, jedna rzecz: towarzysze różnie reagują na typy zachowań. Na przykład Ash generalnie wyśmiewa się ze słodkich i  prawych tekstów, a imponują jej buntownicze, twardzielskie kawałki. Przy czym z kolei nie wystarczy wybierać “zawsze dolnej opcji”, bo można jej powiedzieć coś przykrego.

Fabuła - wybitnie standardowa, ale mam wrażenie, że to celowy zabieg twórców. Ci wszyscy humanoidalni obcy, gadający po angielsku, i tacy mocno ludzcy. Ta historyjka, która w SF przewinęła się już z milion razy - mocno mi się “Gateway” Pohla przypominało. Ale nie przeszkadzało mi to  specjalnie, miałem frajdę z rozwoju historii. Fakt, że krótka, zdecydowano się na rozrzedzenie jej na kilka części.

System - bardziej Deus Ex, niż Baldur’s Gate. Ale to chyba lepiej - mamy tu wąski wycinek życia w pełni rozwiniętego bohatera i trudno oczekiwać, że jakoś istotnie poprawi w tym czasie swoją charakterystykę. Za to możemy pozdobywać trochę umiejętności. Uważam, że to niezły kompromis między mało realistycznym systemem cech, a prostą przygodówko-strzelanką. Mam trochę pretensję o superuproszczony system przedmiotów. Ja rozumiem, że to całkiem sensowne, że mamy te cztery rodzaje broni i tylko bierzemy lepszy egzemplarz, ale strasznie to monotonne. Tak naprawdę mały zestaw przedmiotów, różniących się producentem i numerkiem. O, cieszy mnie  fakt, że nie trzeba przeszukiwać każdych zwłok, tylko wszystko z okolicznych trupów dostajemy po wejściu do inventory. Wkurza mnie fakt ograniczenia plecaka do 150 przedmiotów… Proszę państwa, jeśli dysponujemy statkiem  kosmicznym, to czemu? A przecież 50 karabinów i tak nie nosimy w kieszeni…

Mapa świata - całkiem spora i całkiem fajna. Sporo systemów do odwiedzenia, cały czas pojawiają się nowe, o których dowiadujemy się w trakcie misji. Daje to poczucie wolności, za którym tęsknię w grach od czasu latania sterowcem w Final Fantasy VII.

Największa wada gry - potworna monotonność. Misje związane z głównym  wątkiem są dość fajne, ale najwięcej czasu spędzamy na powierzchniach zwykłych planet, zasuwając w Mako. I jest to nudne i wkurzające. Czemu wszystkie planety wyglądają jak jakieś cholerne Tatry? Cały czas trzeba kombinować, jak wjechać na jakąś prawie pionową skałę, żeby móc znaleźć jakiś cholerny kawał skały, czy kawałek śmiecia. Planety w zasadzie różnią się od siebie teksturą. A znaleziska na planetach, “podziemia”… to jest już w ogóle pójście na totalną łatwiznę. Są może ze dwa rodzaje baz, jakiś bunkier, jakaś kopalnia, jakiś statek kosmiczny - w każdym ten sam układ  pomieszczeń, tylko niektóre drzwi mogą być zapieczętowane. Myślałem, że mnie cholera strzeli, jak po raz kolejny robiłem to samo. Większość tych misji  pobocznych polega na tym, żeby gdzieś lecieć, wleźć do jakiegoś pomieszczenia i zatłuc wszystkich zastanych. Nuuuuda! Po pierwszym obejściu Cytadeli i bardzo  miłym wrażeniu, miałem postanowienie zrobić wszystkie poboczne misje dostępne przed pociągnięciem głównego wątku i to mnie prawie kosztowało rezygnację z gry.

Podsumowując - gra ma dużo dobrych rzeczy, głównie w zakresie dialogów i fabuły. Niestety, ma problem z powtarzalnością i nadmiernymi  uproszczeniami. Generalnie - dla mnie na plus, myślę, że zainteresuję się drugą częścią. Taki mógłby być KOTOR, a niestety nie był.

źródło: pl.rec.gry.komputerowe

autor: Seoman, 21 Lip 2009

Zobacz nowa wersje
Brak komentarzy »

Nikt tego jeszcze nie skomentował.

Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL

Dodaj komentarz