Cold Fear PC
Oto survival horror jakiego do tej pory nie było. Ale, że nie było, nie znaczy od razu że jakiś wspaniały. Gra w sumie przeciętna, no może trochę ponad przeciętna. Oczywiście zależy kto ile gier grał i jak je teraz ocenia… Ale fakty…
Szaleje sztorm. Na falach buja się rosyjski statek wielorybniczy, na który w osobie błękitnookiego blondyna Hanstsena wskakujemy. Buja nas coraz bardziej, a w komunikatorze słyszymy jak giną kolejno jego towarzysze… O co chodzi? Trzeba sprawe zbadać, bo jak tak, odpuścić? No way!
Fabuła jaka jest, taka jest. Nie jest ona najistotniejsza. Bo mutacje i spiski to mamy w co drugiej grze. Ważne są doznania. Niestety, te są troche zepsute przez klonsolowe sterowanie, którego nijak się nei da przedefiniować pod pecetowe przyzwyczajenia. Więc albo biegamy i obijamy się jak pijany pingwin, albo chodzimy prosto, tylę, że powoli… Można się do tego przyzwyczaić, ale zważywszy, że grę na poziomi9e normal przeszedłem w jeden dzień, to jak się człowiek już oprzyzwyczai… wtem się gra kończy…
Pomijając fabułę i sterowanie jest przednie. Jak to w survivalu - przeżyć musimy. A jest przed kim się bronić. A to nas dopadają jakieś zombiaki, których można się pozbyć celując i odstrzeliwując główkę - co muszę powiedzieć, do prostych zadań nie należy. Po pierwsze sztorm nam huśta monitorem, i tak jest przez całą grę. Po drugie sterowanie jest uciążliwe i z tym huśtaniem jak się je połączy to już trafienie w łepetyne zombiaka graniczy z cudem. No ale da się.
Po za zombiakami jest cała masa stworzeń, które na nas polują, a także są rosyjscy, żywi ludzie. Niestety ci przeważnie ostrzeliwują się z karabinów AK47 pospolicie zwanych kałachami. Ostrzeliwują się, i nie robi im różnicy czy przed zombiakiem, czy przed Hansenem. Co trochę nam utrudnia. Bo jak ubijemy faceta z kałachem, to w d**e dostaniemy od zombiaków. Jak wytłuczemy zombiaki, to będą nam życie uprzykrzać gorliwi marynarze.
Gdy nie tłuczemy w co popadnie to zwiedzamy statek. No i tu jest nie najłatwiej - bo cześć przejśc albo wodą zalana, albo zaklinowana celowo lub przypadkowo. W czasie grania różne przejscia się otweirają, inne zamykają. A ciągle trzeba biegać z jednego końca na drugi. Niewątpliwym plusem jest to, że nie ma zbyt wielu identycznych lokacji, więc w mairę szybko można się “naumieć” topografi statku i to w 3D.
Jak przeżyjemy trochę na statku, i nerwy nam nie puszczą - bo muszę powiedzieć, że jest kilka takich miejsc, gdzie, choć nic na nas nie wyskakuje, to można dostać palpitacji serca z samego wrażenia. Brrrr… Jak sobie przypomne pewien korytarz, gdzie ktoś pouwieszał u stropu… jak świniaki… strach, przerażenie, byle tylko wyjść i uciec… No więc jak przeżyjemy na statku, to czeka nas przesiadka, w dość ekstremalny sposób. Na szczęście (?) nie przesiadamy się na inny statek, ale na coś bardziej stabilnego. I staramy się tam przeżyć…
Jak nam się uda przeżyć, to czeka nas jeszcze ostateczna walka i lecimy śmigłowcem w siną dal, a na ekranie pokazują się napisy…
Gra jest dynamiczna, ale bez przesady. Rewelacyjnie oddano sztorm na morzu. Krople deszczu rozmazują nam obraz, fala potrafi zgarnąć i jeśli nie chwycimy się pokładu to spłucze w toń morską (oceaniczną?). Wszystko się buja, huśta, uderza w nas, jak podejdziemy. Można się nieźle pokiereszować całkiem przypadkiem. A do tego huk wody, skrzypienie metalu, pojękiwania zombiaków, odgłosy walki ludzi z potworami… Klimat powala.
Także rewelacyjnie pokazano “śmierć z bliska” - jak przytentegujemy kolesiowi z tego, co aktualnie naładowane trzymamy w ręce, to krew w kolorze jak najbardziej czerwonym zabryzga nam monitor… Zanim spłynie, jesteśmy zdani na szczątkową widzialmność i orientację na słuch - skąd ktoś do nas ładuje… Czasem zgaśnie światło. Czasem pojdzie zwarcie. Czasem coś gdzieś wybuchnie i trzeba będzie gasić. Czasem specjalnie “wybuchnąć”.
Cold Fear to dla survivalowców smaczny kąsek. Zwłaszcza dla konsolowców, co mają obecnanie ze sterowaniem po swojemu. Pecetowiec musi się przyuczyć, zanim poczuje przyjemność z grania…
Aha, i na koniec końców - gra dla dorosłych i to dorosłych o mocnych nerwach. I tym tą grę polecam…
Nikt tego jeszcze nie skomentował.
Kanał RSS dla tego wpisu. TrackBack URL
Dodaj komentarz